Instagram

piątek, 6 grudnia 2013

Okropna blogerka, czyli ja.

 Wchodzić mi się nie chciało, pisać tym bardziej. Podziwiam ludzi, którzy dodają posty nie dość, że regularnie, to jeszcze tak długie, że czasem przeczytanie wpisu zajmuje mi dobre dziesięć minut. Nie mówiąc już o tym, że sprawia mi to ogromną przyjemność. Przesyłam głębokie ukłony do takich osób. Zapomnijmy jednak o przeszłości, skupmy się na teraźniejszości - otóż żyję, mam się dobrze, w końcu zebrałam w sobie wszystkie siły i zdobyłam się na odwagę by tu napisać. W moim życiu przeciętnej, polskiej nastolatki nie zmieniło się za wiele, a przynajmniej nie są to jakieś wielkie i spektakularne zmiany, by pisać o nich na blogu. Takie rzeczy lądują w normalnym, papierowym pamiętniczku, który leży schowany na dnie mojej szuflady. Jednakże, przygotowałam się trochę by napisać ten post, pogrzebałam w mojej pamięci i parę ciekawych w moim odczuciu faktów z życia tu zamieszczę. Mniej paplania, więcej pisania.



 Temat poruszany chyba w każdym moim poście, który stał się już nieodłączną częścią moich wypocin - szkoła. Żadnych złych wiadomości na jej temat nie mam, wręcz same dobre. Oceny jak wymarzone, życie
towarzyskie na wysokim poziomie ( z małymi wyjątkami, ale nie będę się rozpisywać na ten temat ), nauczyciele tak nie dokuczają jak to zazwyczaj bywało - czyli prosto rzecz ujmując, czekam na wybuch. Za dobrze mi w tym roku szkolnym idzie, coś się musi w końcu popsuć. Z matematyki nic poniżej czwórek, to samo w przypadku obydwu języków obcych, organizacji sprzedaży, sprzedaży w reklamie i marketingu. Nawet z wychowania fizycznego nie mam żadnej dwójki. R O Z U M I E C I E? Ja, największa kaleka świata bez zmysłu równowagi i zgrabności nie mam żadnej negatywnej oceny z w-fu. Cuda się dzieją w tym roku, dostałam bardzo przedwczesny prezent pod choinkę.

 Dzisiejszego dnia nad Poznaniem rozpętała się prawdziwa apokalipsa - wiatr, powiedziałabym wręcz że huragan, zimno okropne i do tego najgorsze co mogło być - śnieg. Na dodatek z deszczem. Wszystko zostało zasypane, wszędzie jest widoczna tylko i wyłącznie biel. Jestem załamana. Teraz będzie tylko zimniej i gorzej, będę marznąć i się trząść w drodze do szkoły, nie mówiąc już o pięćdziesięciu warstw ubrań i przeciekających butach. Smutno mi jak o tym myślę. Jedynym pocieszeniem zostają gorące litry herbaty które zostaną wypite przeze mnie w zaciszu mojego pokoju i moje wizyty u Niego w domu bądź na odwrót. Bardziej własnie na odwrót, bo u niego można wejść pod kołdrę i się poprzytulać, a u mnie boję się dać mu chociażby buziaka. ACH, TA PRYWATNOŚĆ. Ogólnie to jestem w stanie lekkiej euforii, bo już za dwa tygodnie mija rok jak jesteśmy razem. Nie mogę się nadziwić, że to tak szybko zleciało. Pierwszy związek w całym moim życiu, może okazać się tym jedynym i ostatnim.



Zedd feat. Foxes - Clarity

2 komentarze:

  1. ja, cóż, kaleka ścisła, oberwałam ostatnio dwie gały z maty. przeżyjemy. też wolę do niego, cieplej, milej, zaciszniej, ciaśniej, mocniej... lepiej. durna matura. to bzdura.

    OdpowiedzUsuń