Instagram

środa, 9 lipca 2014

*

 Chciałam napisać ten post dziewięć dni temu. Nie potrafiłam, nie mogłam wręcz. Później brakowało mi czasu i chęci, by uwiecznić tutaj to, co czuję. Jest to dosyć trudny temat, który mimo wszystko chciałabym poruszyć. W dzisiejszym poście mam zamiar uczcić pamięć osoby, która za szybko odeszła z mojego życia. Był to człowiek o ciepłym i kochającym sercu, który mimo wiecznie nachmurzonej twarzy jaśniał zewnętrznym blaskiem, a uśmiechem obdarowywał tylko tych najbliższych. Pierwszego lipca tego roku minęło siedem lat jak go z nami nie ma. Ludzie mówią, że czas goi rany. Dziwne, bo z roku na rok uświadamianie sobie, że mój dziadek umarł, boli tak samo. Ból sprawia także fakt, że nie zdążył zobaczyć tylu rzeczy. Nigdy nie poznał mojej siostry - mama była w trzecim miesiącu ciąży, kiedy dowiedzieliśmy się o Jego chorobie, a dwa miesiące później już go nie było. Nie widział jak mała dorasta, jak zaczyna chodzić i mówić. To jest jedna z najgorszych rzeczy do zniesienia, bo On naprawdę kochał dzieci, zwłaszcza swoje wnuki. Bez wyjątku. Wika nigdy nie zaznała Jego miłości, która tak bardzo wpłynęła na moje życie, która była i nadal jest mi potrzebna. Nie dożył do narodzin swojego pierwszego prawnuka, którego chyba zawsze podświadomie pragnął. Nie dał rady przeżyć jeszcze dwóch lat na pięćdziesięciolecie Jego małżeństwa z babcią. Obydwoje tego wyczekiwali. Jednak z perspektywy choroby, która została wykryta nagle i na dodatek w końcowym stadium, dwa lata to bardzo dużo.


 Jednak najgorsze jest to, że każdego dnia jest go coraz mniej w mojej głowie. Jego głos się zaciera tak samo jak twarz. Czasami mam ochotę krzyczeć, by nigdzie nie odchodził, by jego obraz pozostał chociaż w moich myślach. Mówię sobie, że jeszcze przecież są fotografie, filmy z czasów kiedy byłam bardzo mała. To nie jest takie proste. Za każdym razem kiedy włączam wideo, gdzie mnie trzymał na swoich kolanach i mówił do mojej rocznej, wesoło gaworzącej wersji, mam ochotę się rozpłakać i zwinąć w kłębek. Ja Go naprawdę kochałam, najmocniej jak się da. Bezwarunkową, wrodzoną miłością, tak jak kochają małe dzieci. Teraz obdarzam tym uczuciem jego wspomnienie w mojej głowie. Lubię wracać do dni, kiedy pukałam Go w czoło, podczas gdy On spał. Pamiętam jak po chwili wstawał i zaczynał mruczeć coś pod nosem na mnie i na moją młodszą kuzynkę, ale po chwili złość mijała, a on nas zabierał do ogródka i dawał świeże marchewki. Kiedyś jeździł do pracy na czymś co wyglądało jak motor. Często wyobrażam sobie, że odjechał tak jak zwykle ulicą i wjechał w zakręt by po chwili zniknąć. Za każdym razem mam nadzieję, że zaraz znowu się pojawi, z zimnymi napojami i wafelkami w siatce, po czym wejdzie spokojnie do domu, zapali papierosa i się na mnie popatrzy tymi swoimi intensywnymi niebieskimi oczyma z troską i miłością.

 Moja mama zawsze powtarza, że może to wszystko miało większe znaczenie - ktoś musi odejść, żeby mógł przyjść ktoś inny; że dziadek zrobił tu miejsce dla mojej siostry. Szkoda tylko, że to nie umie zabić tęsknoty jaką czuję od siedmiu lat.

Kocham Cię

13 komentarzy:

  1. Przepiękny post, naprawdę. W pewnym sensie mogę powiedzieć, że rozumiem Cię. Mój dziadek odszedł pół roku temu. Kiedy byłam mała bywałam u niego codziennie, był naprawdę bliski mojemu sercu, odegrał mega dużą rolę w moim wychowaniu. Zostawił po sobie promyczki szczęścia i swoje znaki które zostaną na tym świecie jeszcze wiele wiele lat, na przykład dzięki niemu jestem oburęczna. Kiedy byłam mała i uczyłam się pisać on jako człowiek starej daty uważał, że leworęczność to choroba i kazał pisać mi prawą. Wtedy się na niego o to wściekałam, ale teraz jestem bardzo wdzięczna haha :) Pamiętam jak przywoził na rowerze lody czy cukierki, jak woził mnie na korce, hodował gołębie, jak pomagałam mu w polu.. Ale jednak smuciłam się tylko parę dni po jego odejściu. Później zrozumiałam, że teraz jest w lepszym miejscu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój mnie nauczył cierpliwości, zawsze swoim stoickim spokojem roznosił wokół się taką miłą aurę, która do dzisiaj tli się gdzieś w środku.

      Ja też wierzę że tam Mu jest lepiej, zwłaszcza że ostatnie dwa miesiące Jego życia były piekłem dla Niego.

      Usuń
  2. 20. czerwca minęło pięć lat. A ja wciąż pamiętam jak zbierałam stokrotki kiedy wybraliśmy się w kwietniu, pięć lat temu, do biblioteki. To co wartościowe, zostaje w sercu, i trzeba się realizować aby niebiosa rozbłysły dumą. 28. czerwca minęły trzy miesiące. I chyba mogę powiedzieć, że nie zawiodłam, chociaż do planu A, brakuje ponad trzystu miejsc./ Podziwiam, podziwiam za to co zrobiłaś. Mnie nawet tutaj, gdzie znasz mnie tylko Ty, byłoby źle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Plan A czy Plan B - nieważne, ZAWSZE będzie z Ciebie dumna.

      Usuń
  3. Mogłaś sobie odpuścić promowanie się pod tym postem, naprawdę. Zero szacunku :)))))

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękny post. Czytałam go, jednocześnie czując twoją tęsknotę, mimo że osobiście z dziadkami nigdy nie miałam takich bliskich relacji.
    A ta dziewczyna co się promuje pod takim postem (chociaż pewnie nawet go nie przeczytała)... Chryste, słów szkoda na takich ludzi.
    Trzymaj się ciepło!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz ile dla mnie znaczą te słowa, naprawdę.

      Ja nawet już tego nie komentuje, wiesz? ;)

      Usuń
  5. Bardzo piękny post! Bardzo żałuję, że sama nigdy nie miałam tak dobrych relacji ze swoimi dziadkami, że nigdy nie miałam ich tak blisko siebie. Teraz jest już za późno na zmiany. I moim zdaniem czas leczy tylko niektóre rany, bo są też takie, które zostają na zawsze.
    Kocham tę piosenkę! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie to jest jedna z tych ran. Ja z tym dziadkiem miałam naprawdę wspaniały kontakt, a odszedł wtedy, kiedy zaczął się tak bardzo rozwijać. :C

      Piosenka jest PRZECUDOWNA ♥

      Usuń
  6. Popłakałam się jak to czytałam.. Tak bardzo się cieszę, że nie przeżyłam jeszcze śmerci żadnej z bliskich mi osób..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz kochana jak bardzo Ci zazdroszczę.

      Usuń
  7. mieszkam z dziadkami i obserwując chorobę ukochanego Dziadzia nienawidzę siebie za każde złe słowo czy gest który ku niemu skierowałam, i czuję się tak bardzo bezsilna...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Patrzenie na chorobę która powoli wyniszcza ukochaną osobę jest najgorszym uczuciem na świecie.

      Usuń