To takie dziwne - pniesz się coraz wyżej ku swoim marzeniom, wszystko w twoim życiu zaczyna się układać, już prawie jesteś na tym etapie kiedy możesz szczerze powiedzieć "jestem szczęśliwa", aż w końcu jeden szczegół niszczy wszystko co do tej pory udało ci się uzyskać. Szczęście wyparowało, pojawił się smutek i ponownie ten irracjonalny strach. Powróciła samodyscyplina, pilnowanie wszystkiego, wręcz katowanie się. Najgorsza jest świadomość, że za jakiś czas to sprawi że MOŻE się uśmiechnę, może zaakceptuje stan rzeczy i skończę walczyć. Czasem zdarza mi się płakać z powodu tego, co siedzi w mojej głowie. Paradoksem jest to, że z jednej strony jest mi dzięki temu lżej, ale po chwili jestem na siebie zła, bo płaczę z takiego powodu. Bezsilność, oto jedyna rzecz którą aktualnie czuję. Nie mam siły ponownie na to wszystko, ale wiem, że bez tego będę czuła tylko złość i obrzydzenie do samej siebie.
To siedzi w mojej głowie i nigdy z niej nie wyjdzie.
Dziękuję za to że jesteś ze mną.
kochana, cudownie piszesz.
OdpowiedzUsuńjak piszę o tym co mnie trapi to piszę to z serca.
Usuńale bardzo dziękuję ♥
pięknie napisane, trafiłam całkiem przypadkiem i bardzo mnie ten przypadek cieczy ;)
OdpowiedzUsuńmogłabyś mi podać swój e-mail lub cokolwiek? bo mam do ciebie pytanie, pozdrawiam!
http://mynameisdominica.blogspot.com/
dziękuję :3
Usuńnatalie.duck.d@gmail.com
Nawet nie umiesz sobie wyobrazić, jak to do mnie przemawia.
OdpowiedzUsuń